Ballada o szklarzu
47
tytuł:
Ballada o szklarzu
Ballada o drugim powsinodze beskidzkim, o nieokreślonej farze, wreszcie o oczach śklanych patrzących w serce i wieczność
gatunek:
recytacja
muzyka:
oryginał z:?
1923 roku
słowa:
– przez gościńce rozkisłe
przez miedze chlupotne
popod chmury nawisłe
niesiewne kłopotne –
z zbyrkiem śklanych rupieci
ramą przygarbiony
idzie z wczora z stuleci
w te beskidzkie strony
brat śklarz –
w druciarzowem kamractwie
pogodzony zimą
wiesną wraz z przetcziną
przez granice dymo
ranną godziną
brat śklarz
– – łokna śklić – ło – kna
– ramo ciężkie taflami
podziwojcie sie sami –
– tafle śklane zbyrcące
na to słońce patrzące –
– torba z kitem parciano
śrybrzy sie w mgle bez rano –
– hojdo sie ba nienowy
przycinać djamentowy –
– gwoździe, obcęgi, młotek
młotek płaski stukotek –
wszyśko cały inwentorz
wlecze se śklorz na smętorz
na te księżom oborę
ka zdo kostecki chore
ka zdo głowy łysinę
i tę serca przewinę
, ze nie zaśklił w swem dziele
okien w fornym kościele
, ze nie zaśklił nie dockoł
ino w wilje z tą nocką
bezjutrznianą se odszed
tam gdzie doszed skąd doszed –
haj kościele nieśklony
sybami niebroniony
cemuześ sie nie zwieńcył
pirwi nimek sie zmęcył.–
– a jo cekoł na ciebie – –
– – śklana tafla broni
śklana tafla chroni –
napsaurok sybie
co w nocy zadzwoni –
– tak se myśli idący
kaślący skrzykujący:
– – łokna śklić – ło – kna
juz sie bez babiągóre
ku makowu zwalił
w ośmi wsiach i trzok miastach
Panaboga kwalił –
ka zased wroz go ludzie
rwiom każdy ku sobie
ledwie ze ta nadąży
zmykającej d o b ie – –
– – sybki moknące dyscem
a wiatrem susone –
spozierojciez ciekawo
w którom ide stronę –
– a tu – przejdźcie bez łazek –
– zaśkiijcie mi obrazek –
– a tu – szyby dwie wprawcie –
– a tam – jednę zaprawcie –
– a tu – w stajni kwadracik –
– szkoda wyjmować gracik –
– moiściewy – ta zima
ta sie dała weznaki
sprzały docna i zmarzły
zimniaki i buraki –
wichry dęły jak z miecha –
– haj – biednemu’ pociecha –
okiennice wyparło
zbereżnie zazbyrcało
szastprast – syby na ziemi
fajerecka za niemi
pięknie ładnie wiatr wybił
– dobra żeście zasybił – –
– – śklijcie mi sie sybki
jakto płynne życie –
jo Boga miełuje
a wy go widzicie –
– gwoździkami stuk stuce
cosik pod nosem mruce
– zzźit – tnie tafle djamentem
przymierzo nad pękniętem –
– zzźit – stuk – stuku – puk – puku
kitem dokoła wiedzie –
– haj – no bieda tej biedzie –
– ale jakoś ta bedzie –
ino wiesna sie zleci
cas ta jakoś przeleci –
– dobrze mówią sąsiedzi –
– ano jakoś ta będzie –
– łostańcie z Bogiem –
– z Panemjezusem – •
– zbyrkło ramo śklarowe
na zgarbionym grzbiecie –
idzie śklorz niefrasowny –
tela syb na świecie
tela okien
haj –
– – łokna śklić – ło – kna –
– lećcie dzieci co ducha
śklorza zawołojcie
niech nom okno zaprawi
pieronem chybojcie – –
– – sybecki spod okapu
pacące na drogę
wysedek se niom wcoraj
dziś wrócić nimoge –
– tak to – tak to – z tą wiesną
– tak to – tak to – nanowo –
brat druciarza śklarz owo
stary jak topola
idzie klechdą słowacką
przez ozimskie pola –
(– chałpy się tak rozlazły
jak mrówce w rok mokry –
– ramo dźwigo na plecach
przygarbionych nieco –
znudzi się to dźwiganie
i śklarzowym plecom –
– idzie – idzie – z pod krępki
spoziero dokoła –
ujrzy chałpy zebrane
z przy wy ku zawoła:
– – łokna śklić – ło – kna –
i zasiok na powtórkę
z umiarnym przyśpiechem
wkszycy sie skróś obory
somokcącym echem:
– – łokna śklić – ło – kna –
– idzie dali – tu i tam
pobok chałup
dworskich bram –
– słońce grzeje
jak ta we dnie
już połednie
wnet –
– czoło ściera –
– parzy grzbiet –
– śklorz nie trzpifet –
– toć się zmęczy
sponiewiera
bezma milę już tak szed
– – świećcie syby słońcem
oliwnym kagangiem –
bym – dzisiok strudzony –
Wrócił jutro rankiem –
– idzie –
– idzie – okna śklić –
ka sie ino chałpy modrzą
pod strzechą słomianą –
ka sie ino dworki bielą
ścianą pobielaną –
– – łokna śklić – ło – kna –
– psi szczekają kole bud –
– popod strzechą wilgny chłód –
– nie przysiadoj – juz cie woło –
tam na prawo za stodołą –
kapkę w lewo – baba stoi
– poćcie ku mnie moiściewy –
– zbyrkło śkliwo – podźwignon sic –
idzie – stare plecy gną sie –
losechą się podpiro –
wkląsła warga żuje dziąsła –
przed siebie spoziro –
idzie –
tak i przesed poranek
mo sie do obiadku –
siądźcie z nami do miski
pożywcie się dziadku –
– Bóg zapłać –
– popołedniu to samo co rano
roz pod ścianą farbioną
roz na grzbiecie ram o – –
– – śklą się śklane okna
w pozórzkę i burzę –
zielne życie dołem
modre życie wgórze –
– ano w wieczór pod zachód
spoziero z pagoru –
a tak słońce se chodzi
po beskidzkim boru –
Wałęso sie – zawadzo
krwawo o chojary –
już sie pali i iskrzy
nieboże bór stary –
każda gałęź liść każdy
igliwo sośniane
czerwienią rozmodlone
złotem rozśpiewane –
– a na rzece szerokiej
skroś szumnej doliny
każda fala się śmieje
do zorznej godziny –
każda fala się pieni
tęczą i szkarłatem
, że to niebem już płynie
i już poza światem
, że już nigdy nie wróci
ku szarości onej
przepadłej – a na wieki –
w pozórzce czerwonej –
– aż tu zewsząd od chałup
zpod strzech zasłuchanych
patrzą czerwone oczy
oczy okien śklanych –
patrzą czerwone oczy wejrzeniem wieczyste
tak jak Ty w serca patrzysz miłujący Chryste –
cały beskid stądtela widny jak ńa dłoni
tą pożogą ócz śklanych patrzy się i płoni
i purpurzy kościelnie jak ogrójec boży
podniesieniem miłosnem rozżagwionej zorzy –
– śklarzu – śklarzu wędrowny
cichy i niemowny
temu patrzeniu zdatny
oknom nieodzowny
nienapatrzony syto
zpod okapu ręki –
twój to cud te chałup oczy
i twojej u dręki – –
– – szyby na góreczce
szyby na dolinie –
, przeszłość w was podzwania
przyszłość ku wam płynie –
– śklarzu – śklarzu wędrowny – bracie powsinogo
niosący śklane serce tą beskidzką drogą –
serce śklane przewidne w którem błękit mieszka
– błogosławiony barłóg chleb twój i twa ścieżka –
blaszko płaci świat tobie – zarobek twój marny
chleb se ta wypracujesz jak twe dłonie czarny –
– lecz jak zemrzesz – jeśli zemrzesz
tam na grapie świata –
za piecem u Panaboga
natkniesz się na brata –
– święcipaóscy białodziani
wezmą cie do siebie –
czasem cie ta ino poślą
okna śklić na niebie –
bo to wiecie panieświęty
kie chmury przemokną
jak ta płachta pieknie pękną –
i robi sie okno. “
wprost do ńieba
ka króluje Marjamatka boża –
żeby grzyśni niepatrzeli
potrza jeim śklorza –
– weźmiesz śklorzu lazur z tęczy
bożącej przed chramem
przytniesz gwiazdą brylantową
i wprawisz w chmur ramię – –
– – bośmy ta wszyscy
grzyśni choć nie wymawiający
krześcijany – – –
15.06.2025
Objaśnienia:
1)
ócz
-
oczu
Szukaj tytułu lub osoby
Wykonawcy:
Wykonawcy:
Posłuchaj sobie
0:00
0:00
0:00
0:00
https://polona.pl/preview/34fbd9f0-883e-4038-8913-f3884001642a